Shoutbox
8Vmw - klasyk od 4:30
Najbliższe imprezy
Kalendarz
Po | Wt | śr | Cz | Pi | So | Ni |
1 | 2 | 3 | ||||
4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Brak wydarzeń.
Logowanie
Ostatnio na forum
· Terminy ŚLR 2014
· Wyjazd na Puchaś Świ...
· [Internet] Wspólne z...
· Ponidzie XC 2014 (?)
Aktualnie online
· Użytkowników online: 0
· Łącznie użytkowników: 30
· Najnowszy użytkownik: Dawid98
XI Maraton MTB - Michałowice
W niedzielę 3 sierpnia odbyła się już XI edycja maratonu rowerowego w Michałowicach. Na starcie stanęło około 260 amatorów dwóch kółek. Wielkim amatorem tychże jestem również i ja... no to też sobie pojechałem.
Wybrałem się razem z kolegami z Buska-Zdroju: Tomkiem i Piotrem. Którzy zapewnili mi bardzo komfortowy transport (bez klimy, w 35C upale z zamkniętymi oknami ;) - nie ma się co dziwić, bo zamiast nowego auta kupili sobie nowe kolarzówki) ). Parking i zapisy jak zwykle poszły szybko i sprawnie – widać że ekipa organizatorów ma wprawę.
Start maratonu zlokalizowano chyba na najwęższej asfaltowej dróżce w płd. Polsce, na której utworzył się długi jak anakonda (ta z filmu) wąż rowerów. O dziwo, pojawienie się nas na linii startu nie wywołało – spodziewanego przez nas - poruszenia wśród kolejki. Wręcz przeciwnie, zatwardziałe twarze mastersów i zagryzione wargi juniorów skutecznie zniechęciły nas do akcji „boczkiem, boczkiem pod linię startu” Koniec, końców musieliśmy stanąć na końcu.
Ktoś tam daleko z przodu krzyknął: start! W głowie zabrzmiał mi stary kawałek grupy Akurat – „czas goni nas, goni nas cały czas…”. Ale co tam, my stoimy. Po paru chwilach wreszcie ruszamy. Już na starcie mamy ponad minutę straty do czołówy. Wyprzedzamy całe garście maruderów. Na szczęście start jest pod górę.
Kolejne dwie godziny przypominają talerz zupy. Trasa, tak jak wodnista zupka – dość jednolita w smaku, troszkę mdła (chyba od gorącą), ale za to od czasu do czasu łychą wyłowi się smakowity kąsek – taki singielek leśny, szybki i chłodny od ocieniających go drzew, który po kilometrach asfaltu wydaje się być niemalże rajem. Na koniec trafił się jeszcze fajny skwarek w postaci trawiastej ścianki w sadzie, no i w zasadzie tyle - talerz pusty- doskrobaliśmy się do mety.
Na mecie w bufecie woda, izo, ciasteczka i batonik fit. Tyle. Nie to żebym specjalnie narzekał, ale pamiętam z ubiegłych lat sportową kiełbaskę albo bilecik na szaszłyka. W tym roku kramarze dopiero rozkładali swoje majdany i nie dane nam było nawet nawodnić się złocistym płynem, nie mówiąc już o jakimś wysoko-glikemicznym daniu z grilla.
Chociaż kilka aut na trasie ewidentnie polowało na mnie i mój czas netto znacznie różni się od brutto (efekt startu z końca stawki) to jednak całokształt imprezy oceniam na plus. Tylko czy ten plus jest na tyle duży żebym w następnym roku też odwiedził Piknik Wolności? Się zobaczy…
Miejsce Open = 12/191 M2=5/58
Komentarze
Dodaj komentarz
Oceny
Zaloguj się , żeby móc zagłosować.