Shoutbox

8Vmw - klasyk od 4:30



Najbliższe imprezy
Kalendarz
Logowanie
Ostatnio na forum
· Terminy ŚLR 2014
· Wyjazd na Puchaś Świ...
· [Internet] Wspólne z...
· Ponidzie XC 2014 (?)
Aktualnie online
· Użytkowników online: 0
· Łącznie użytkowników: 30
· Najnowszy użytkownik: Dawid98
ŚLR Sielpia

Sielpia większości ludzi kojarzy się z zalewem i plażą. Naszej ekipie po czerwcowym weekendzie (16,17.06.2012) kojarzyć się będzie z dwudniową walką na trasie. Najpierw, w sobotę walką z czasem na dystansie 28,8 km, potem w niedzielę ze startu wspólnego było do pokonania 46 km.
Można powiedzie że dla niektórych z nas był to swego rodzaju debiut. Pierwszy raz czasówka, pierwszy raz impreza ŚLR w Sielpii, pierwszy raz dwa dni wysiłku pod rząd. Ale zawsze kiedyś musi być ten pierwszy raz. Według mnie w sobotę poszło bardzo dobrze, ale to co najlepsze miało dopiero nadejść w niedzielę.
Na miejsce zawodów jechaliśmy w bojowych nastrojach. Dotarliśmy jeszcze przed 10.00 i od razu ruszyliśmy do biura zawodów by zgłosić gotowość do startu. Byliśmy jednymi z pierwszych, którzy się zarejestrowali. Start pierwszego zawodnika przewidziano dokładnie w południe. Rozgrzaliśmy się solidnie i jakież było nasze zdziwienie, kiedy wywieszono listy startowe i nie było na nich żadnego z nas! Czasami nie opłaca się być pierwszym . Szybka interwencja w biurze zawodów i mimo nerwowej atmosfery szykujemy się do startu. A Tomek po przyjeździe do Sielpi cieszył się, że jest dobrze bo jeszcze go nikt nie zdążył zdenerwować
Wreszcie wybiła dwunasta i zawodnicy zaczęli startować co 30 sekund. Trasa wiodła okolicznymi lasami. W większości leśne dukty, troche szutru, asfaltu, sporo piachu. Chyba dwa drewniane mostki na rzece po drodze. Nie było trudno o pomylenie drogi, ponieważ sobotnia pętla była częścią większej niedzielnej trasy i oznakowana była prawie identycznie. Najpierw ja, gdzieś na 6. kilometrze, na rozjeździe wybrałem złą opcję i trochę pokręciłem się w kółko tracąc kilka cennych minut. Z opresji wybawił mnie nadjeżdżający Sebastian, który startował za mną. Podobną przygodę zaliczył zresztą później sam. A i Artur przed samą metą „na adrenalinie” przejechał właściwy zakręt. W pamięci utkwił mi jeszcze odcinek „specjalny”, czyli sporej wielkości bagienko, którego nijak nie dało się objechać (ciekawe jak Mazi to uczynił oznaczając trasę). Na szczęście znalazł się tam, na środku bajora miły pan, który krzyczał i machając rękami naprowadzał na płytsze wody . Oczywiście pokonywaliśmy je stylem „alpejskim” z rowerem na plecach
.
Ponieważ była to jazda na czas więc od samego startu nikt się nie oszczędzał. Oto czasy jakie wykręciliśmy:
Michał: 01:02:20 , 22. w swojej kategorii, 45. w klasyfikacji Open
Tomek: 01:02:46 , 8. w swojej kategorii, 48. Open
Artur: 01:02:59, 24.w swojej kategorii, 53. w Open
Sebastian: 01:06:19, 6. w swojej kategorii, 74. w open
Arek: 01:07:35, 34. w kategorii, 79. w Open.
W sobotę wystartowało 181 zawodników.
Po czasówce zjedliśmy tradycyjny, maratonowy makaron i ja z Arturem i Tomkiem wróciliśmy do Pińczowa, a Michał z Sebastianem zostali na noc w Sielpii. Pecha miał Sebastian , który ukończył wyścig, ale skrzywił hak przerzutki i dla niego kolejny dzień startów zapowiadał się nieciekawie.
Niedziela był to już tradycyjny maraton. Do pokonania było niewiele ponad 46 km z sumą przewyższeń 581 m.
I mimo, że był to drugi dzień z rzędu jazdy niektórzy z nas wypadli naprawdę rewelacyjnie.
I tak :
Tomek był 2. w swojej kategorii i 20. w klasyfikacji Open z czasem 01:54:40!(zimowa baza daje o sobie znać. Drugie „pudło” w tym sezonie)
Michał z czasem 01:58:18, zajął 14. miejsce w kategorii i 28. Open.
Artek z czasem 02:04:36 uplasował się na 19. miejscu w swojej kategorii i 42. Open.
Ja byłem 26. w kategorii i 61. Open z czasem 02:09:15.
Dystans FUN w tym dniu ukończyło 178 zawodników.
Natomiast osobna opowieść dotyczy Sebastiana. Zasługuje on na dodatkowe wyróżnienie, ponieważ ukończył dystans Master (73 km) jadąc bez tylnej przerzutki na tzw. single speedzie. Gdy zajechaliśmy rano w niedziele do Sielpi, razem z Michałem skracali łańcuch i przywracali do życia jego Krossa. Ten maraton zapamięta pewnie na długo bo zamykał peleton, ale fajne towarzystwo rekompensowało mu straty moralne .
Podsumowując dwa dni w Sielpii był to kawał fajnego ścigania. Nasza ekipa pokazała pazurki i wykręciła jedne z lepszych do tej pory czasów. Pozwoliło nam to namieszać trochę w klasyfikacji generalnej. Oby tak dalej.
Komentarze
Dodaj komentarz
Oceny
Zaloguj się , żeby móc zagłosować.
dnia czerwiec 27 2012 21:40:12
dnia czerwiec 28 2012 19:56:44