Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

senderx
31-01-2016 14:50
no dobra, dawno się tu nic nie działo..ale prawda jest taka że jeździmy ostro! Uśmiech

senderx
07-07-2015 09:53
Panie i Panowie, czas do PinczowXC można zacząć odliczać - 19.07.2015

senderx
12-02-2015 19:16

BartezXC
09-02-2015 13:05
Mich ale ocb ? Uśmiech

senderx
07-02-2015 18:44
Trudna trasa, bo to jest cross, i są turbulencje. Jazda wymaga wysiłku i siły pchającej Uśmiech

Najbliższe imprezy

Brak wydarzeń

Kalendarz

<< Kwiecień 2025 >>
Po Wt śr Cz Pi So Ni
  1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30        

Brak wydarzeń.

Facebook

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio na forum

Najnowsze tematy
· Czas na pętli Ponidz...
· Terminy ŚLR 2014
· Wyjazd na Puchaś Świ...
· [Internet] Wspólne z...
· Ponidzie XC 2014 (?)
Najciekawsze tematy
Brak tematów na forum

Aktualnie online

· Gości online: 2

· Użytkowników online: 0

· Łącznie użytkowników: 30
· Najnowszy użytkownik: Dawid98

ŚLR Nowiny - MASTER

 

 

Otwieram oczy i spoglądam na zegarek. Jest 6:00. No ładnie. Przede mną najtrudniejszy maraton w sezonie, a ja spałem całe 2 godziny. Co prawda nie lubię drzymać po 10-12h jak niektórzy, ale wolałbym przekimać chociaż te 5-6 godzinek. A wmawiałem sobie " żadnych imprez przed wyścigami". No ale cóż, kumpel 18-tkę w życiu ma tylko raz. Nie wypada na nią nie przyjść. A jak już się idzie, to przecież nie wypada siedzieć jak kołek przy stole, tylko trzeba pobalować. I to mnie właśnie zgubiło...

 

 

 

 

Na maraton jadę z tatą. Odpalamy Astrę i w Nowinach meldujemy się około godziny 9:00. Start jest o 10:30, więc przede mną jeszcze sporo czasu. Chwilę po nas na parking wjeżdża Tomek z Arturem, a za nimi Michał razem Arkiem. Nie widzę tylko Mariusza, który dopełnia dzisiejszy skład naszej ekipy. Szybki spacer do biura zawodów po zipy i przypinam numer startowy. Zmieniam jeszcze tylną oponę i pożyczam zapasową dętkę od Michała, bo ja oczywiście wszystkie mam przebite. Stoi koło mnie zawodnik z dystansu Master... Trzyma w rękach dętkę i taśmę izolacyjną. Myślę, że zamierza zamocować dodatkową dętkę, ale spoglądam na jego rower, a pod siodełkiem dętka już jest... Patrzę dalej, a gość przykleja dętkę do kierownicy. Chcę już odwrócić wzrok, ale kątem oka widzę, że owy typ wyciąga trzecią dętkę i chowa ją do plecaka! Nigdy nie jeździłem w Nowinach i nie wiem co mnie czeka. Jednak patrząc na kolegę z parkingu przez głowę przechodzą mi różne myśli. Kto bierze aż 3 zapasowe dętki na maraton? Będziemy przeprawiać się przez stosy drutów kolczastych? Na trasie leży powalone drzewo akacji skłonne przebić nawet najwardszą gumę? Pojęcia nie mam. Grunt, że pogoda jest ładna. A jaką nam Mazi trasę zgotował, to już wyjdzie w trakcie. Przebieram się i ruszam na szybką rozgrzewkę połączoną z obowiązkowym 10-krotnym siusianiem.

 


Jakieś 2-3 minuty przed startem wjeżdżam na stadion. Wszyscy już się ustawiają. Nie ma obsuwy. Ruszamy. Widzę przed sobą pomarańczowo-niebieskie koszulki mojej konkurencji z drużyny UKS MDK TYTAN RADOM. Od razu po starcie, na pierwszym pagórku ktoś przede mną zrywa łańcuch. To się najechał, myślę sobie. Tracę tu kilka pozycji, a chwilę później tworzy się lekki korek przed wąskim singlem. Konkurencja ucieka. Na szczęście singiel nie jest długi i dochodzę do nich jeszcze przed szczytem Patrola. Cisnę w dół, by odjechać. Jedzie mi się niemiłosiernie ciężko. Mam kaca. Cały czas czuję jakbym dostawał skrętu kiszek. Na podjazdach umieram, na zjazdach staram się odpoczywać. Wiem, że nie będzie to najmocniejszy maraton w moim wykonaniu. Około 10km jadę za jakimś gościem i zaczyna się krótki, ale trudny, techniczny zjazd. W jego połowie kolega przede mną zalicza glebę. Mam dwa wyjścia. Albo wjeżdżam w niego z pełnym impetem albo próbuję ominąć, na pierwszy rzut oka nieprzejezdną ścieżką z prawej. Instynktownie podejmuję dezyzję numer dwa. Odbijam w prawo i omijam bikera, ale jadę z taką prędkością, że dwa metry niżej drzewa ominąć już nie mogę... Hamując ląduję na nim bokiem, przy okazji nabijając się na kierę. Boli jak cholera. Próbuję szybko się pozbierać i zjeżdżam w dół. Tam zatrzymuję się na chwilę. Mija mnie kilku gości. Oprócz poobijanych klejnotów mam także stłuczoną dłoń oraz bark. Mogło być gorzej, myślę. Ruszam dalej. Ujeżdżam ze 2-3km i czuję, że coś jest nie tak. Kapeć z tyłu. Schodzę na bok i wymieniam dętkę. Mija mnie sporo osób. Mam wrażenie, że ta chwila trwa wiecznie. Gdy już naprawiam usterkę, staram się dogonić ekipę, która zniknęła za zakrętem. Mimo, że jadę dość szybko, nie widzę nikogo ani z przodu ani z tyłu. Pomyliłem trasę? Jestem ostatni? Jadę dalej, a mym oczom ukazuje się stojący kolarz wraz z motocyklistą. Pytam czy to trasa Master. Gość na motorze mówi, że tak i że mam jechać prosto. Nie wiem o co kaman, ale stojący obok kolarz to mój rywal. Niestety złamał hak przerzutki i wycofuje się z wyścigu. Jadę dalej. W końcu doganiam kilka osób. Nic ciekawego się nie dzieje. Dopiero na 25-30km robi się ciekawie, gdy wypadam zza zakrętu i widzę przed sobą pilota wyścigu na motorze. Cholera, co jest? Prowadzę? Różne myśli przechodzą mi przez głowę. Najlepsze jest to, że gdy owy pilot zauważa mnie, to... zaczyna mnie prowadzić. Jedziemy po prostej, a on odjeżdża na kilkadziesiąt metrów, po czym zwalnia, czeka na mnie i znowu powtarza czynność. Dalej nie wiem co się dzieje. Odwracam się i widzę w oddali zawodnika klubu Gomola Trans Airco. Domyślam się, że to pierwszy zawodnik open z dystansu fan. Przed nami długa, wręcz niekończąca się prosta po hopkach. Jadąc pomiędzy motocyklistą, a liderem krótkiego dystansu dodaje mi skrzydeł. Normalnie jak w reklamie RedBulla. Tyłek cały czas w górze, bo wyskakując z jednej hopy od razu ląduję na drugą. Na liczniku mam ciągle 40-45km/h. Odwracam się i widzę, że zachowuję dystans do zawodnika Gomoli, a nawet mu odjeżdżam. Ale co tu się dziwić. On jedzie zachowawczo, a mną miota jak szatanem po tych hopach. W końcu nierówności się kończą i wyjeżdżamy na długą szutrówkę. Ciągle dymam do przodu ile sił w nogach. Na prostej lider fana dość szybko niweluje odległość do mnie. Przed zakrętem mija mnie i co? I czar pryska. Normalnie jakby mi ktoś łydki gwoździami podziurawił. No dosłownie nie da się jechać. Do tego brzuch znowu zaczyna mnie boleć. Ale warto było choć przez chwilę poczuć się liderem wyścigu. Cóż, każdy ma swoje 5 minut :)

 


Jestem trochę podłamany faktem, że dogonił mnie dystans fan. W sumie nie jedzie mi się dzisiaj najlepiej, ale nie sądziłem, że będzie aż tak źle. Mam tylko nadzieję, że nie dogoni mnie nikt z teamu, bo wtedy to byłby dopiero wstyd. Na szczęście moja ciemna wizja się nie spełnia i na rozjeździe skręcam w lewo na trasę master. Jadę spokojnie w rozciągniętej 3-4 osobowej grupce. Raz ktoś odjeżdża na podjazdach, innym razem na zjazdach. Generalnie ciągle jesteśmy w swoim polu widzenia. Nikt specjalnie nie rwie do przodu. Niestety bodajże na 52km mam deja vu. Znowu kapeć. Znowu z tyłu. Z tym, że nie mam już dętki na zmianę. Czekam, czekam i czekam. Nie jedzie za mną nikt. W końcu moim oczom ukazuje się zawodnik z numerem 3014. Krzyczę, pytając czy ma dętkę. Początkowo nie słyszy co do niego mówię, ale w ostatniej chwili zaciska do oporu hamulce, zatrzymuje się i wyciąga z plecaka dętkę. Jestem uratowany. Jeszcze raz dzięki kolego! Siadam pod drzewo i reanimuję rower. Mijają mnie 3 grupki po jakieś 3-4 osoby! Cholera.. skąd ich tyle się wzięło? Nie gonię. Nie ma sensu. Moim celem jest już tylko dotarcie do mety i ukończenie maratonu. Jakieś 10-15km przed końcem zaczyna padać deszcz. Na zjazdach jest już sporo błota, więc nie szaleję. Mijam chłopaka ze zmasakrowaną twarzą. Okazuje się, że to Mateusz, którego poznałem w Sandomierzu. Miał groźny wypadek, ale uciekł ratownikom :) Teraz czeka na ekipię ratunkową wraz z kolarzem z teamu SSC Suchedniów. Do końca już niewiele. Z tego co pamiętam, to według licznika jakieś 2km do 72, które mieliśmy jechać. Przy przejeździe kolejowym pytam chłopaka z obsługi, ile do mety. Mówi, że 3km albo mniej. Mówi też, że górek żadnych już nie będzie. Jadę więc dalej. Mam jednak lekkie zdziwko, gdy kilometry na liczniku dziwnie rosną, a końca trasy nie widać. Ostatnie 3 podjazdy idę z buta. Nie chce mi się już jechać. Wolę rozprostować kości, po ponad 5 godzinach siedzenia. Czerpię przyjemność z ostatniego zjazdu, świetnego single-tracka i asfaltem udaję się na metę.

 


Mimo dość słabego moim zdaniem występu, wygrywam kategorię. Konkurencja wycofała się lub nie mogła ukończyć wyścigu z przyczyn technicznych. Szkoda, bo muszę przez to stanąć sam na podium :) Gdyby nie kilka czynników, które po krótce wymieniłem, myślę że i czas byłby dużo, dużo lepszy. No ale nic. Cieszę się, że w ogóle udało mi się ukończyć ten maraton. Mogę powiedzieć, że dał mi w kość, choć nie czuję się zmęczony. Po Daleszycach było gorzej, ale może to dlatego, że był to mój pierwszy maraton w tym sezonie i pierwszy na długim dystansie :)

 

Pozdrawiam,

Sebastian vel Franio

Komentarze

3 #1 vonka
dnia maj 31 2012 17:22:03
no superZ przymrużeniem oka juz widze franio jak cie ten szatan miotał... trzeba bedzie chyba przed nastepnym maratonem jakies egzorcyzmy odprawicZ przymrużeniem oka
2 #2 Franio
dnia maj 31 2012 21:37:37
Z formą to u mnie lichutko. Nie to co u was chłopaki ;-) Choć myślę, że w Nowinach na masterze był do urwania czas krótszy niż jakieś 5h 30min. No ale wyszło jak wyszło. Może w przyszłym roku uda mi się go poprawić :-)

A alkoholom przed maratonem po Nowinach mówię stanowczo nie :-)
5 #3 BartezXC
dnia maj 31 2012 22:44:52
No Franio faktycznie miałeś trasę z atrakcjami, ale to dobrze bo takie chwile na długo zapiszesz w swojej pamięci. Mimo wszystko gratulacje z okazji ukończenia maratonu !

Pzdr
4 #4 Cykloza
dnia czerwiec 01 2012 10:18:49
Gratuluję Franio ukończenia Mastera w Nowinach, jakby nie patrzył, to samo w sobie jest już jakimś osiągnięciem. Relka spokoZ przymrużeniem oka
1 #5 senderx
dnia czerwiec 01 2012 12:21:49
Arti czy ty przypadkiem nie piłeś również do mnie z tym alko? Z przymrużeniem oka Jak widać każdy ma jakiś swój dopalacz hehe.

Młody - jeszcze raz gratulacje, i mam nadzieję że oddasz mi wreszcie moją dętkę Uśmiech i nie będzie w niej 10 łatek więcej, bo ostatnio walczę z masą w swoim bajku! A to jest masa rotowalna!! Z przymrużeniem oka)
2 #6 Franio
dnia czerwiec 01 2012 15:34:00
Dętkę oddam przy najbliższej okazji i niestety będzie na niej jedna łatka (po Nowinach). Albo oddam nową i przy okazji zamówię ze 2 dla siebie Z przymrużeniem oka

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się , żeby móc zagłosować.

Świetne! Świetne! 100% [1 głos]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [0 głosów]
Dobre Dobre 0% [0 głosów]
Średnie Średnie 0% [0 głosów]
Słabe Słabe 0% [0 głosów]
Wygenerowano w sekund: 0.07
48,416,421 unikalne wizyty